Blog przystosowany do przeglądarki Google Chrome

niedziela, 8 września 2013

2.Nie zdradzasz w ten sposób swojego chłopaka.


Błąkałam się po domu bez celu. W moich myślach ciągle siedziało wydarzenie z rana. Chłopak, który tak spontanicznie mnie przytulił nie dawał mi spokoju. Czułam się jakbym zdradziła Caderyna. Pozwoliłam żeby obcy chłopak, który na dodatek był przestępcą, dotknął mnie w taki sposób. W mojej Strefie tylko małżonkowie mogli się dotykać. To co ja robiłam z Caderynem było po prostu nielegalne.
Wyszłam z domu żeby się przewietrzyć. Mama już dawno temu się obudziła. Powiedziałam jej, to co kazał mi powiedzieć Nate. Ona na szczęście w to uwierzyła. Nie miałam innego pomysłu gdyby stwierdziła, że kłamię. Nie wiem, co bym jej wtedy powiedziała.
Rozejrzałam się podejrzliwie, gdy wychodziłam na małe podwórko z tyłu domu. Trawa była soczyście zielona a przez środek trawnika ogrodzonego białym plastikowym płotkiem biegła kamienna ścieżka. Prowadziła tylko do płotu. Tak było na każdym podwórku z naszego osiedla mieszkaniowego. Ulica 251 znana była z właśnie tych małych ogródków i zielonej trawy. W Strefie Dobrych były miejsca, gdzie nie rosła trawa ze względu na skażoną glebę, ale zazwyczaj wykopywano ją i wywożono do Strefy Złych. Nie mam pojęcia skąd brano nową ziemię. Caderyn mówił coś o fabrykach, ale nikt jeszcze nam tego nie potwierdził.
Widok z mojego podwórka był strasznie nudny. Gdy stało się plecami do domu widziało się rozciągający się pas zieleni za płotkiem. Gdy spojrzałam w prawo widziałam ogródek taki sam jak mój, gdy w lewo było to samo. Zero jakiegokolwiek zróżnicowania. Wciągnęłam powietrze i spojrzałam na bezchmurne błękitne niebo. Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Od jakiegoś czasu wcale nie widziałam nieba. Siedziałam w domu i się nudziłam. W mojej Strefie nie ma co robić, nawet jeśli miałoby się tłum przyjaciół. Czas wolny mogliśmy spędzać nad zbiornikiem wodnym, ale nie wolno było do niego wchodzić. Dlatego większość czasu spędzałam w BookArni. Było to miejsce, gdzie wypożyczaliśmy elektroniczne książki. Zazwyczaj czytałam książki techniczne, bo nie było tutaj za dużo książek dla młodzieży, a wiadomo, że Technika się przydaje w życiu.
Wróciłam do domu. Zabrałam mój telefon i kartę płatniczą. Postanowiłam przejść się na zakupy. Zauważyłam rano, że w lodówce jest prawie pusto. Nie lubiłam robić zakupów, ale zawsze siostra mnie po nie wysyłała. Teraz ją uprzedziłam, bo nawet słowa dzisiaj o tym nie powiedziała. Idąc ulicą przyglądałam się wszystkim małym dwupiętrowym domom. Wyglądały tak jak mój. Różniły się tylko kolorami zasłon, czy rolet. Mury były całe otynkowane na biało. Domy miały płaskie dachy i duże okna. Drzwi były z ciężkiego metalu.
Zawsze przeszkadzało mi to, że w mojej Stefie wszystko jest praktycznie jednolite, takie samo. Gdyby nie to, że mieszkam tu od zawsze, mogłabym mieć problemy z powrotem do domu z zakupów.
Idąc zauważyłam, że ktoś za mną idzie. Nie odwróciłam się, bo to przecież normalne, jesteśmy na ulicy, co prawda prawie pustej, ale to i tak miejsce publiczne. Zaczęło mnie to jeszcze bardziej zastanawiać, gdy osoba za mną skręcała w te same uliczki, co ja. Lekko przestraszona unikałam mało zaludnionych miejsc i wchodziłam tylko do małych sklepików.
Gdy wracałam do domu przez Sektor 18 zauważyłam, że już nikt mnie nie śledzi. Zrobiło mi się trochę lżej na sercu, ale nie na tyle, żeby przestać się odwracać co trzy kroki sprawdzając, czy osoba za mną nie wyciąga broni lub czegoś ostrego, by mnie zaatakować.
W domu jak zwykle mama sprzątała, a siostry już nie było. Po godzinie dwunastej zawsze wychodziła do pracy. Miradna pracowała w fabryce. Nie wiem dokładnie czym się zajmowała, bo nie mogła o tym opowiadać. Nie musiało to być wcale nic ważnego. Wszystko zależało od tego, co usłyszała w Transmisji.
Przebrałam znoszoną koszulkę i zabrałam się za przygotowywanie obiadu, a raczej jego zamawianie. Nie umiałam prawie wcale gotować dlatego, że tutaj to nie było potrzebne. Każdemu mieszkańcowi Strefy przydzielone są trzy gotowe posiłki dzienne zamawiane z wybranych lokalów. Obiad zamówiłam na godzinę piętnastą. Do tej godziny zamierzałam siedzieć przed komputerem w nadziei, że Caderyn się odezwie.
Pierwsze, co zrobiłam jak zwykle po włączeniu komputera i podłączeniu go do Internetu to zalogowanie się na pocztę elektroniczną. Nie było żadnych nowych wiadomości. Caderyn pewnie jest bardzo zajęty, bo nic nie napisał.
Dwie godziny po objedzie wyszłam na podwórko żeby się przewietrzyć. Byłam znudzona. Nie miałam co robić. Postanowiłam więc wybrać się do jednej z kawiarni. Założyłam strój wieczorowy jaki obowiązywał w takich miejscach czyli długie czarne spodnie lekko opięte i czarną prostą koszulę zapinaną na guziki. Włosy związałam wysoko na czubku głowy a usta posmarowałam balsamem ochronnym.
Moje czarne włosy lekko rozwiewał wiatr, kiedy szłam w stronę mojej ulubionej kawiarni Rose. Uśmiechnęłam się czując znajomy zapach czekolady i cynamonu zmieszany z wanilią i truskawkami oraz migdałami. Usiadłam przy jedynym wolnym stoliku pod oknem. Spojrzałam przez szybę. Latarnie na ulicach paliły się, w domach również paliło się światło.
Kiedy podszedł do mnie kelner uśmiech na mojej twarzy znikł, a ja zrobiłam obojętną minę. Spojrzałam w Menu i zamówiłam czekoladowe ciasto i kawę. Zamówienie przyniesiono po kilku minutach. Przestałam zwracać uwagę na otoczenie i zaczęłam jeść ciasto. Nie zauważyłam nawet, kiedy dosiadł się do mnie pewien chłopak. Gdy tylko podniosłam głowę od razu go poznałam. Z zaskoczenie prawie wylałam kawę.
-Co ty tu robisz?- Zapytałam szeptem starając się ukryć zaskoczenie i złość.
Brązowowłosy chłopak patrzył na mnie zielonymi oczami. Nie był już taki przestraszony jak dzisiejszego poranka.
-Zobaczyłem cię przez szybę i postanowiłem zagadać do ciebie- Stwierdził uśmiechając się szeroko.
Zdenerwowałam się. Jego mogli złapać tutaj, w tej restauracji. Naraża siebie i mnie. Nie podoba mi się to. Rano okłamałam dla niego Milicję  że nie ma go w moim domu, a teraz? Co jeśli zobaczą mnie w jego towarzystwie? Przecież podobno go nie znam.
Westchnęłam ciężko nie kryjąc uczuć.
-Mogą nas razem zobaczyć.. przecież wiesz jak to się skończy.- Powiedziałam głosem pełnym obaw. On tylko uśmiechnął się łagodnie.
-Nic się nie stanie, spokojnie.- Jego głos był opanowany jakby zupełnie niczym się nie przejmował.
-Jak ty możesz się tak zachowywać?! Nie chcę spędzić reszty życia w więzieniu- Zaczęłam dosyć nerwowo. Ściszyłam głos i kontynuowałam- Nie żałuję tego, że ci pomogłam, ale nie chcę ponosić za to konsekwencji, więc lepiej odjedź.- Patrzyłam na niego błagalnie. Miałam nadzieję, że dzięki temu chłopak mnie posłucha i da mi spokój wychodząc z restauracji, ale on siedział dalej na swoim miejscu i obserwował mnie uważnie.
-Mówiłem ci przecież, że nie masz się czym martwić, tak?- Upił łyk mojej kawy i odstawił ją na stolik.- Też lubię mocną kawę wieczorem.
-Och..- Jęknęłam zrezygnowana.
On nie da mi spokoju, a przynajmniej nie tego wieczoru. Tak bardzo chciałbym żeby sobie poszedł. Nie potrzebują kłopotów. Caderyn z pewnością nie pomógłby mi, gdyby dowiedział się, że to przez innego chłopaka mnie aresztowali. Byłby strasznie zazdrosny.
-Pomogłaś mi, a ja chcę ci się odwdzięczyć. To chyba uczciwy układ, tak?- Zapytał, ale nie czekał na odpowiedź.- Zjemy razem kolację i już więcej nie będę ci się narzucał, okej?- Nie patrząc na mnie nacisnął guzik przywołujący kelnera.
-A co jeśli się nie zgodzę?- Zapytałam gotowa do odejścia od stolika i wyjścia z restauracji.
Nate uśmiechną się łobuzersko i rzucił mi rozbawione spojrzenie.
-Violet, przestań. Przecież to nic takiego. Nie zdradzasz w ten sposób swojego chłopaka. A on jest idiotą skoro zostawia cie samą wieczorami.- Stwierdził spokojnym tonem.
Chciałam zaprotestować, że Caderyn nie jest głupi, tylko miał ważne sprawy do załatwienia, ale poczułam, że to nie ma sensu, a ja sama nie chce się tłumaczyć z tego, co jest między nami.
-Dobrze.- Zgodziłam się szeptem- Tylko jedna kolacja, a później znikasz.
Chłopak uśmiechnął się szeroko zupełnie jakby spodziewał się takiej odpowiedzi. Rozsiadł się wychodnie na jednoosobowej kanapie naprzeciwko mnie i zamówił dla nas posiłek.
Wychodząc z restauracji czułam, że dwie lampki wina, które wypiłam źle na mnie podziałały, bo ciągle się śmiałam. Nate obiją mnie ramieniem, gdy odprowadzał mnie do domu. Śmiałam się z jego żartów tak bardzo, że bolały mnie policzki. Chyba nigdy tak dobrze się nie bawiłam. Nie myślałam wtedy o tym, co inni o mnie pomyślą, o tym, że to wszystko dotrze do Caderyna. Żyłam chwilą wreszcie nie martwiąc się niczym.
-Skro ty jesteś taki rozluźniony na co dzień i nie przejmujesz się niczym to musisz zawsze pić wino.- Stwierdziłam uśmiechając się do niego.
-Niee, nie piję codziennie.- Zaprzeczył wyraźnie rozbawiony.- Piję tylko okazyjnie.
Grubo po pierwszej wróciłam do domu. Bolało mnie wszystko, ale i tak miałam dobry humor. Nate to bardzo miły chłopak. Szkoda tylko, że ma problemy z Milicją. Gdyby było inaczej moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić. Jednak biorąc pod uwagę jego obecną sytuację i moją było by to dosyć ryzykowne.
Obudziłam się z lekko ciężką głową. Nate mówił, że mogę się tak czuć i że to będzie całkiem normalne. Wstałam z łóżka i spojrzałam na godzinę. Piętnasta dwadzieścia. Świetnie.. Zeszłam na dół i zjadłam obiad, który zamówiła moja mama. Potem wzięłam długi prysznic i wróciłam do łóżka. Byłam strasznie zmęczona, a natłok myśli nie pozwalał mi zrobić nic produktywnego.
Już bałam się tego, co będzie, gdy Caderyn przyjedzie i dowie się, że siedziałam z innym chłopakiem w restauracji i do tego odprowadzał mnie do domu. Westchnęłam głośno i rzuciłam się na łóżko zalewając się łzami. Nie zrobiłam tylu głupot od bardzo dawna. Przez jeden wieczór mogłam zniszczyć sobie całe życie.
Spojrzałam na telefon w nadziei, że Caderyn napisze, że wraca za jeszcze kilka dni, a nie jutro. Dostałam kilkanaście wiadomości z pytaniem, czy wszystko w porządku, bo nie odpisuję mu. W jednej z pierwszych wiadomości napisał, że wraca jutro i chciałby się ze mną spotkać zaraz po przyjeździe, bo bardzo za mną tęsknił. Rozpłakałam się czytając, to co napisał. Nie zasługiwałam na niego. Zamiast czekać samotnie na niego to ja spotykałam się z jakimś obcym chłopakiem..
Następnego ranka aż ciężko było mi wstać z łóżka. Byłam przygnieciona wyrzutami sumienia. Nie mogłam sobie wydarować tego, że zgodziłam się zostać wtedy w restauracji. Wczoraj nie odpisałam Caderynowi na wiadomości. Zasnęłam zmęczona płaczem.
Podeszłam do toaletki w moim pokoju i ociężale usiadłam na pufie stojącej przed nią. Spojrzałam na swoje marne odbicie w lustrze. Miałam podpuchnięte oczy od płaczu. Moja twarz była blada, a usta całe czerwone. Owinęłam wokoło siebie mocniej szlafrok starając się powstrzymać łzy.
Nic się przecież takiego nie stało. Nie zdradzałam Caderyna. On nawet tak nie pomyśli. Wszystko będzie tak jak dawniej.
Wzięłam ciepłą kąpiel i zjadłam śniadanie, które sama sobie przygotowałam. W domu było strasznie cicho, co mnie zdziwiło. Zawsze mama chodziła od jednego pokoju do drugiego z elektryczną ściereczką, a teraz nigdzie jej nie widziałam.
Zapukałam do drzwi jej sypialni. Nie odpowiedziała, więc zapukałam jeszcze raz. Usłyszałam cichy płacz i dlatego zdecydowałam się otworzyć drzwi.
Matka leżała skulona na łóżku płacząc w poduszkę.
-Mamo co się dzieje?- Zapytałam klękając przy łóżku.
Spojrzała na mnie i rozpłakała się jeszcze bardziej. Dopiero teraz zauważyłam działający tablet na jej szafce nocnej. Sięgnęłam po niego i zaczęłam czytać list, który mama dostała.
-To musi być jakaś pomyłka.- Szepnęłam zasłaniając usta.


W liście prosili mnie o stawienie się w budynku Rady. Nie było jednak napisane w jakiej sprawie, więc uważałam że nie ma za bardzo, o co się martwić. Bałam się jednak, że chodzi o wczorajszy wieczór, który spędziłam z poszukiwanym Wolnomyślicielem. Niee, na pewno nie o to im chodzi. Nie po to chcą mnie widzieć. Musiałam jak najszybciej pogadać o tym z Caderynem. Jutro mam stawić się przed Radą. On musi wiedzieć przecież o co chodzi. 

***
Hej kochani :) Bardzo długo nie dodawałam tutaj rozdziału więc postanowiłam coś wreszcie napisać :) Mam nadzieję, że się podoba rozdział. Wiem, nie jest idealny i są błędy. 
Musze Was jeszcze przeprosić za to, że nie komentuję u was notek zaraz po ich pojawieniu się, ale nie mam czasu żeby codziennie wchodzić na komputer i sprawdzać co nowego. Jak wiecie szkoła się zaczęła i to właśnie dlatego mam teraz takie zaległości. Liczę na to, że zrozumiecie to :) 
Uprzedzam od razu, że rozdziały nie będą pojawiały się za często. 
Dziękuję wszystkim którzy pomogli mi podjąć wybór co do bloga :) Nie będzie on zawieszony a już tym bardziej zamknięty, czy usunięty :) 
Teraz zamierzam uczyć się na historię, a wieczorem wpadnę na Wasz blogi poczytać notki :) 
Pozdrawiam i życzę udanego (jeśli tak się da) roku szkolnego :) 

czwartek, 29 sierpnia 2013

Nowy Wygląd+ pytanie.

Witajcie,
wiem, że powinnam poświęcać temu blogowi o wiele więcej czasu, bo jest nowy i trzeba go rozwinąć, ale jakoś nie mam czasu na to. Jak pisałam na moim drugim blogu niedawno wróciłam do Polski. Podczas pobytu w Anglii starałam się zrobić jakiś całkiem ładny czy nawet przystępny nagłówek. Mam nadzieję, że mi się udało i on się wam podoba. Szczerze to dla mnie jest średni, ale starałam się. Jeśli macie jakieś uwagi, czy zastrzeżenia to piszcie :)
I teraz tak.. najważniejsza sprawa. Wydaje mi się, że powinnam zawiesić tego bloga.. Zaczyna się rok szkolny, a ja teraz będąc w drugiej klasie liceum będę uczyła się praktycznie na tylko rozszerzonym poziomie i nie wiem czy znajdę czas na prowadzenie bloga i pisanie opowiadań. Z blogiem Demolition Lovers sprawa jest prostsza, bo opowiadanie już się kończy. Zostało tylko kilka rozdziałów góra trzy. Nie mam pojęcia, co powinnam zrobić dlatego zwracam się z prośbą do was o radę.
Co prawda w soboty znalazłabym pewnie czas żeby napisać coś, ale boję się że będę znowu do tyłu z Waszymi notkami tak jak to było podczas mojego pobytu w Anglii.
Do tego jeszcze powiem szczerze, że myślałam nad innym opowiadaniem i wpadł mi całkiem dobry pomysł po obejrzeniu filmu Miasto Kości. A właśnie.. może ktoś z Was go też oglądał? Czekam na opinie wtedy również poznacie moją :)
No ale wrócę do tematu (wiem przynudzam). Myślałam, że bloga zawieszę na okres szkolny, ale jest to ogromnie długi czas.. Jeśli tego nie zrobię, to rozdziały będą się ukazywały dosyć rzadko.
Liczę na to, że pomożecie mi podjąć jakąś decyzję :)
Pozdrawiam i dziękuję wszystkim za cierpliwość.
Aha i ma jeszcze jedną prośbę. Kiedy ktoś piszę komentarze proszę o używanie konta bloggera, a jeśli ktoś nie ma owego to proszę o podpisywanie komentarzy linkiem do swojego bloga żebym mogła odpisać :)

piątek, 26 lipca 2013

1.Świetnie się spisałaś, Violet.

Rozdział 1:
       Leżałam na swoim łóżku otoczona ciemnością. Praktycznie niczego nie widziałam. Okna były zasłonięte, taki wymóg, którego nie rozumiałam, jak większości tych przepisów. Moja mama i siostra nie zawracały sobie tym głowy, bo co wieczór posłusznie podpinały się do Transmisji i nie były Wolnomyślicielami tak jak ja. One się bały, co może je spotkać, gdy nie będą przestrzegały zasad, bały się zesłania do Strefy Złych, a ja nie. Było mi obojętne, gdzie będę. Najwyższy i tak miał wszędzie władzę, co prawda w Strefie Złych mniejszą niż tutaj, ale przecież wiadome jest, że ludzie zrobią wszystko dla pieniędzy.
W Strefie Złych żyją ludzie wygnani nie tylko z powodu niepodpinania się do Transmisji. Musieli oni zrobić coś złego i to bardzo, typu zabić kogoś. Najwyższy nie był złym człowiekiem i bez powodu nie zsyłał nikogo na męki w tamtym miejscu. Nigdy tam nie byłam, więc nie wiem jak tam jest, ale podobno ciężko tam przeżyć, ludzie są niebezpieczni. Usłyszałam od Caderyn’a, że nie przetrwałbym w takich warunkach, jak on to ujął, taka delikatna, wytworna i piękna. Przyzwyczaiłam się do tego, że on tak o mnie mówi, w końcu jest moim chłopakiem i chociaż zna każde moje przestępstwo, jakie popełniłam, dalej chce być zemną. Czasem wydaje mi się to absurdalne, bo już wiele razy usłyszałam, że jestem niebezpieczna, a on i tak chce się ze mną spotykać. Zdarza się, że nawet on łamie zasady żeby mnie zobaczyć.
Kiedyś, podczas Godziny Spoczynku, czyli czasu kiedy wszyscy już po podłączeniu do Transmisji powinni spać, my spotkaliśmy się nad sztucznym zbiornikiem wodnym. Było naprawdę romantycznie, bo wtedy pierwszy raz od dwóch tygodni widziałam się z nim. Przed naszym spotkaniem był na rozmowach Rady ze swoim ojcem. Pamiętam, że czekałam na niego kilka minut. Siedziałam wtedy na idealnie przystrzyżonym trawniku i rozglądałam się nerwowo. Milicja nie mogła mnie zobaczyć. Miałam już za dużo na ten miesiąc w kartotece. Gdyby nie to, że jestem dziewczyną Caderyn’a już dawno siedziałabym w więzieniu.  Mój chłopak był na rekrutacji do Milicji. Bardzo ciekawiło mnie jak mu poszło i miałam nadzieje, że dobrze mimo tego, iż to oznaczałoby brak możliwości częstszych spotkań. Życzyłam mu jak najlepiej, bo go kochałam. Wtedy nad zbiornikiem podarował mi wisiorek z niebieskim kamieniem w środku. Wiedział, że będę go nosić mimo tego, że zakładanie biżuterii jest niedozwolone.
Czułam, że on też mnie kocha, ale czy gdyby nasi ojcowie nie ugadali się kilka lat temu, gdy jeszcze nawet nie znałam Caderyn’a, że będziemy małżeństwem, to nie wiem, czy zwróciłby na mnie uwagę. Wielu chłopców mnie unikało żeby nie ściągnąć na siebie uwagi Milicji. Często robiłam coś nielegalnego.
Nie potrafię ocenić, czy jestem ładna, czy brzydka albo przeciętna. Jestem średniego wzrostu. Mam ni to kręcone ni to proste czarne włosy. Denerwują mnie, bo nigdy nie mogę ich porządnie uczesać. Z przodu są proste, a z tyłu lekko falują. Nie mam żadnych znaków szczególnych. Caderyn mówi, że mam najpiękniejsze oczy na świecie. Fakt, są ładne, ale bez przesady. Uwagę przyciągają raczej dlatego, że mało kto ma niebieskie oczy. Tutaj w Strefie Dobrych wszyscy mają oczy zielone i jakby pozbawione blasku i życia. Moje też były takie wcześniej, kiedy podpinałam się do Transmisji. Teraz zauważyłam w nich różnice. Mały jaśniejszy kolor. Ubieram się tak jak wszyscy w mojej Strefie czyli w sztywne niebieskie koszule z długimi rękawami, długie spodnie w tym samym kolorze i białe buty.
Nigdy nie spotkałam nikogo z innej Strefy, więc nie wiem, czy tam też ubierają się tak jak ja. Zawsze o tym marzyłam. Chciałam dowiedzieć się o zwyczajach innych ludzi. W książkach niewiele pisało o Strefach innych niż moja. Pytałam wielu ludzi, ale oni po Transmisjach nie potrafią robić nic więcej oprócz tego co im nakazano. Odpowiadają sztywno i konkretnie na pytanie. Można z nimi rozmawiać na temat pogody, rodziny, znajomych, ale nigdy nie powiedzą, co  u nich słychać, bo to co robią zsyła im Rada.
Jak dla mnie Transmisje są straszne. Jest to jakby zmniejszenie pracy mózgu, a nawet jego częściowe uśpienie. Ludzie wykonują wtedy rozkazy, które usłyszeli poprzedniego wieczoru od Rady, która przemawiała za pomocą Transmisji. Takie osoby nie mają wolnej woli, robią to co muszą dopóki nie wykonają swojego zadania. Nie mogą powiedzieć tego co chcą, bo fale Transmisji wyłączają pewne ośrodki mózgowe odpowiedzialne za poszczególne rzeczy.
Ja musiałam udawać praktycznie przed każdym tylko nie przed Caderyn’em. Mimo tego, że chciał on iść do Milicji, to wiedziałam, że nigdy by mnie nie wydał. Kiedy zatrzymywał mnie ktoś z Milicji tępo wbijałam wzrok przed siebie i odpowiadałam krótkimi zdaniami lub czasem nawet jednym wyrazem. Nie robiłam żadnych min, nie uśmiechałam się i  nie denerwowałam. Odliczałam w myślach do dziesięciu i mrugałam powieką i tak znowu. Wszystko musiało wydawać się mechaniczne.
Chciałabym dzisiaj jeszcze spotkać się z moim chłopakiem, ale wiedziałam, że jest to niemożliwe. Dostał  wczoraj wiadomość od Zwierzchnika Milicji, że ma stawić się dziś rano w jego biurze. Zapewnie Caderyn dowiedział się już, czy dostał się do służby. Szkoda, że dzwonienie po godzinie dziesiątej jest zabronione. Chciałabym wiedzieć na czym stoję. Oczywiście jeśli on się dostanie będę się cieszyć razem z nim, jeśli nie będę się z nim smucić. Nie wiem, co byłoby lepsze dla naszego związku.. nie wiem, czy ogólne jakakolwiek zmiana będzie dobra.
Obudziłam się około godziny ósmej rano. Rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie panował idealny porządek. Mi było obojętne, czy będzie czysto, czy nie, ale nie mojej mamie. Ona mimo tego, że już kompletnie zapomniała o tym, że ma jeszcze drugą córkę zawsze dbała o porządek. Każdego dnia sprzątała po kilka godzin. Ścierała kurze, odkurzała dywany, podlewała kwiaty. Mimo tego, że wszędzie panował porządek i nie było czego sprzątać ona i tak wiecznie krzątała się z jakimiś ściereczkami i odkurzaczem. Dawniej mnie to denerwowało, bo nie rozumiałam dlaczego ona to robi, ale teraz już wiem. To jej sposób, by zapomnieć. Zapomnieć i przestać choć na chwilę odczuwać ból po utracie męża. Może nawet dlatego mama była tak bardzo za Transmisją i mimo tego, że kiedyś błagałam, by na chociaż jedną noc się nie podpinała, ona i tak to zrobiła.
Uśmiechnęłam się widząc swoje odbicie w lustrze. Właśnie podnosiłam się z łóżka, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podeszłam i je otworzyłam. W korytarzu stała moja siostra Miranda. Jej krótkie czarne włosy ścięte na chłopaka były zmierzwione od wody. Zapewne przed chwilą wyszła spod prysznicu.
-Coś się stało?- Zapytałam spoglądając w jej nieobecne oczy.
Tak jak mama podłączała się do Transmisji mimo tego, że jest starsza i powinna być mądrzejsza. To ona powinna mnie buntować przeciwko całej tej Technice, która nas otacza. To ona powinna mi dawać zwykłe kartki i długopisy do pisania, a nie ja jej. Ona zawsze ma przy sobie biały dotykowy wyświetlacz, na którym wszystko zapisuje.
-Caderyn Barque dzwonił i prosił, by ci przekazać, że musiał wyjechać w związku z rekrutacją do Milicji i wróci za dwa dni. Ma jeszcze się odezwać.- Powiedziała wpatrzona w moje lekko zaspane jeszcze oczy.- Podłączałaś się do Transmisji wczoraj? Dziwnie wyglądasz.- Stwierdziła i lekko przymrużyła oczy.
-Tak, oczywiście, że się podłączyłam.- Skłamałam wbijając wzrok w białą ścianę za moją siostrą.- Przed chwilą wstałam i jeszcze się dobrze nie wybudziłam- Wytłumaczyłam lekko zdenerwowana.
Musze przyznać, że Miranda zaskoczyła mnie tym pytaniem. Nigdy o mnie nie pytała, nie zastanawiała się, co u mnie, czy dobrze się czuję, nie obchodziło jej moje życie.
-Dziękuję za informacje- Szepnęłam i zamknęłam drzwi. Poczułam, że nie mam ochoty się jej już dłużej tłumaczyć, bo to i tak nic nie da. Jeśli uwierzyła to dobrze, jeśli nie to trudno. Ważne było tylko to, że Caderyn wyjechał. Dobrze, że chociaż zadzwonił żeby powiedzieć, że go nie będzie jeszcze przez te dwa dni. Tylko dlaczego nie zadzwonił do mnie na komórkę?
Przestałam się tym interesować, kiedy usłyszałam krzyk mojej mamy z dołu. Zbiegłam po schodach najszybciej jak się dało. Zauważyłam ,że mama stoi przy ścianie w kuchni i patrzy przerażona w stronę przeciwległej ściany. Weszłam do pomieszczenia i to, co zauważyłam bardzo mnie zdziwiło.
Przy szafce kuchennej kucał młody chłopka, który wydawał się troszkę starszy ode mnie. Miał lekko przestraszoną minę, ale na mój widok uśmiechnął się. Gdy patrzyłam na niego moje serce waliło coraz mocniej. Wolnomyśliciel.
-Kim jesteś?- Zapytałam nie ruszając się z miejsca. Nie mam pojęcia jaką minę miałam, ale intruz roześmiał się.
-Jestem Nate. Potrzebuję twojej pomocy.- Powiedział szybko.- Ukrywam się przed Milicją. Wiedzą kim jestem- Powiedział i znacząco spojrzał na mnie.- Proszę nie możesz mnie wydać.- Jego oczy zabłysły kiedy usłyszeliśmy walenie do drzwi.
Poczułam, że na chwilę moje serce przestało bić. Wciągnęłam powietrze i jakbym zapomniała go wypościć.
-Proszę.- Powiedział i błagalnie na mnie spojrzał.
-Dobrze.- Odpowiedziałam nie zastanawiając się dłużej.- Tylko co z mamą? Ona o wszystkim i może powiedzieć.
-Zajmę się tym.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Zabrzmiało to jakby miał ją zabić.
-Spokojnie. Nie skrzywdzę jej. Pogadaj z Milicją, a później wymarzę to całe zdarzenie z pamięci twojej mamy.-Ciągle patrzył mi w oczy z nadzieją.
Kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju. Co ja mam powiedzieć Milicjantom? Jeśli tylko zobaczą, że coś przed nimi ukrywam mogę trafić do więzienia. Jeśli poznają po mnie, że kłamię, gdy zapytają o tego chłopaka, to będzie bardzo źle i na pewno, to że jestem dziewczyną Caderyna, by już nie pomogło.
Pełna obaw ruszyłam w kierunku drzwi. Przymknęłam na chwilę oczy zanim nacisnęłam przycisk, by drzwi się otworzyły.
Patrzyłam przed siebie nieobecnym wzrokiem nie skupiając żadnej uwagi na dwóch Milicjantach stojących przed mną. Byłam strasznie zdenerwowana, ale starałam się panować nad sobą. Przecież już wiele razy oszukiwałam Milicję i dobrze mi szło, a teraz, kiedy sprawa jest naprawdę poważna, czuję się jak głupie dziecko starające się oszukać matkę, że nie zjadło deseru przed obiadem.
-Panienka Violet Woodland.- Stwierdził bardziej niż zapytał wysoki Milicjant.- Dziewczyna Caderyna Barque, mam rację?
Tak, jak zwykle jestem kojarzona wśród ludzi wyższej rangi przez to z kim chodzę. Wkurza mnie to, bo nikt nie patrzy nawet na to, jak dobrze buntuję się przeciwko temu beznadziejnemu światu. Nikt nie zwraca uwagi na to ile wykroczeń popełniam tylko na to kto jest moim chłopakiem.. świetnie.
-Tak- Przytaknęłam bez cienia emocji jakie we mnie buzowały.
-Szukamy niejakiego Nate’a. Jego nazwisko jest nam nie znane. Jest oskarżony o bardzo poważne przestępstwo.- Powiedział drugi Milicjant, który do tej pory nie dał praktycznie żadnej oznaki swojej obecności.
Świetnie, pomagam groźnemu przestępcy i jeszcze powierzyłam mu do rąk swoją matkę.. Jeśli on coś jej zrobi? Może będzie lepiej jeśli powiem im, że wtargnął do mojego domu i groził mi, że jeśli nie przekonam Milicji, że jego tu nie ma to zabije moją matkę, którą właśnie przetrzymuje w jednym z pokoi w naszym domu.
Tak, to wydawał się dobry plan. Jednak nie mogłam go zrealizować. Nate patrzył na mnie tak błagalnie, nie mogę go wydać. Trafi do więzienia i tam pewnie spędzi resztę życia.
-Nie ma go tu. Jestem tylko z matką i siostrą.- Odparłam spokojnie starając się, by mój głos zabrzmiał przekonująco.
-Możemy wejść do środka i sprawdzić? Dziewczyna taka jak ty nie będzie potrafiła obronić się przed tak chłopakiem jakim jest Nate.- Powiedział z naciskiem mężczyzna, który jako pierwszy się odezwał, gdy otworzyłam drzwi.
-Nie ma takiej potrzeby.- Powiedziałam nerwowo, zbyt nerwowo.
Milicjant ściągnął brwi jakby w zamyśleniu i spojrzał na mnie badawczo. Moje serce tłukło się coraz bardziej w piersi z przerażenia.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku- Dodałam łagodnym głosem.- Dziękuję z troskę, ale mama nie lubi, gdy obcy wchodzą do domu. – Nie wiedziałam, czy uwierzyli w to aż do momentu, gdy pierwszy Milicjant ponownie się odezwał.
-Skoro tak panienka mówi. Na pewno Caderyn jest dumny z takiej dziewczyny, a nie wydaje mi się, czy spodobałoby mu się, gdyby panienka kłamała.- Przez jego twarz przeszedł jakby skurcz, bo wydawało mi się, że się uśmiechnął.
Zaczekałam chwilę aż wycofujący się mężczyźni byli w połowie chodniczka do furtki i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami i wypuściłam ciężko powietrze z płuc. To było tak bardzo stresujące. Nawet nie chcę myśleć o konsekwencjach, jakie musiałbym ponieść, gdyby Milicjanci mi nie uwierzyli.
-Nate!- Zawołałam lekko drżącym głosem. Ciągle byłam przestraszona.- Nate! Już sobie poszli.
Po chwili chłopak ostrożnie wyłonił się z sypialni mojej matki. Miał nieufną minę. Chciałam zapytać, o co mu chodzi, bo przecież zrobiłam wszystko to, co chciał. Spojrzałam na niego łagodnie, a ten w końcu uśmiechnął się promiennie i zgniótł mnie w swoich ramionach i to praktycznie dosłownie. Nie mogłam złapać wdechu, ale i tak się śmiałam. Poczułam tak wielką ulgę, kiedy mężczyźni odeszli nie zadając więcej pytań.
-Świetnie się spisałaś, Violet- Szepnął mi do ucha i wypuścił mnie z objęć. Uśmiechał się szeroko do mnie.- Masz piękne imię. Dlaczego wcześniej się nie przedstawiłaś?
-Wiesz.. tak jakoś czasu nie było- Zaśmiałam się.
-Dziękuję za pomoc. Bardzo cieszę się, że cię spotkałem.- Dotknął mojego ramienia w przyjaznym geście i skierował się do tylnich drzwi w kuchni.
-A co z moją mamą?- Zapytałam, a chłopak zatrzymał się na chwilę. Odwrócił się i parzył mi w oczy.

-Na razie śpi. Kiedy się obudzi powiedz jej,  że się poślizgnęła, gdy myła podłogę.- Powiedział już całkiem poważnie.- Nic jej nie będzie- Dodał szybko widząc moją zaskoczoną minę.- Muszę lecieć. Jeszcze raz dziękuję za wszystko. Jesteś wspaniała Violet.- Rzucił mi krótki uśmiech przepełniony bólem, którego nie zrozumiałam i wyszedł z mojego domu zostawiając mnie samą w korytarzu. 




Witajcie moi drodzy i wspaniali czytelnicy :) Bardzo dziękuję Wam za tak wspaniałe i miłe komentarze pod prologiem. Mam nadzieję, że historia, którą piszę spodoba Wam się :) 
Przepraszam również za błędy, bo na pewno jakieś są. 
Jak Wam mijają wakacje? Mi bardzo fajnie :) Jestem u cioci i wujka w Anglii i dlatego nie mam za bardzo czasu na pisanie, ale staram się :) 
Liczę na to, że rozdział Wam się spodoba :) Są to początki więc akcja nie będzie jakoś strasznie wciągająca. Jeśli są tu osoby, które czytały mojej poprzednie opowiadania to mogą potwierdzić, że lubię kiedy akcja po drugim czy trzecim rozdziale napiera odpowiedniego tępa, czyli jakby przechodzę do sedna sprawy :)
Jeśli macie jakieś uwagi czy propozycje to piszcie :)

czwartek, 4 lipca 2013

Prolog

Prolog:
            Siedzę na łóżku szpitalnym otoczona pustymi czterema ścianami. Usiłuję przypomnieć sobie, co się działo przez ostatnie parę miesięcy. Mam pustkę w głowie. Nic nie pamiętam. Czy stało mi się coś złego? Sądząc po obrażeniach ręki, to tak. Strasznie mnie boli mimo środków przeciwbólowych, które podała mi pielęgniarka w sztywnej sukience z plastiku. Chodziło o zachowanie sterylności przy pacjentach. Na początku przestraszyłam się, że może jestem czymś zakażona, ale kobieta, która prawię się do mnie uśmiechnęła, zaprzeczyła temu i wyjaśniła, że to ich ubranie robocze. Później opuściła pokój zostawiając mnie samą z moimi myślami i pytaniami, które chciałam komuś zdać. Potrzebowałam znać na nie odpowiedzi.
Chciałam wstać z łóżka, by rozejrzeć się po pokoju i dowiedzieć się, gdzie jestem, ale rurka, która wetknięta była w żyłę na mojej ręce, nie pozwoliła mi. Pokój był całkowicie oświetlony. Przez okno wpadała jasna poświata, która zatrzymywała się na śnieżnobiałej ścianie. Wszystko było białe oprócz mnie. Miałam ciemniejszą skórę, jakby opaloną, ale nie.. To nie możliwe żebym się opaliła. W mojej Strefie nosimy zawsze długie ubrania i bierzemy leki, by słońce nie spaliło naszej skóry, od tego można umrzeć, a tego nikt nie chciał. Nawet taka wszystkiemu przeciwna osoba jak ja. Mam mi mówiła, że dawniej ciągle słyszało się o kimś kogo spaliło słońce. Nie chciałam umierać więc do tego przepisu się stosowałam.
Z tym opaleniem musiało mi się tylko wydawać. Może to przez to, że wszystko tu jest takie jasne, moje oczy już się męczyły i źle widzą. Tak. To jedyne wytłumaczenie.
Ostatnie co pamiętam to spotkanie z Caderyn’em, moim chłopakiem, który dostał się do Milicji.. właśnie.. on dostał się tam, a ja.. ja płakałam, a później uciekłam. Czy coś mi się wtedy stało? Nic nie pamiętam i co z Caderyn’em?
Ktoś zapukał w drzwi, a później je otworzył. Wysoki chłopak o jasnych włosach, niebieskich oczach i bladych policzkach stanął przed moim łóżkiem. Uśmiechał się szeroko. Mój kochany Caderyn stał  przede mną wpatrując się we mnie. Pragnęłam poczuć jego ciepło. Chciałam żeby mnie otulił swoimi umięśnionymi ramionami. Był ode mnie sporo wyższy, ale to nie stanowiło problemu.
-Violet.. już się bałem, że nigdy się nie obudzisz.- Powiedział ciężkim głosem i usiadł na brzegu łóżka.
Był już w mundurze Milicji. Czarna marynarka z dużą ilością wypchanych kieszeni, czarne spodnie opinające się na nogach, które po zewnętrznych stronach miały paski wzdłuż nogi z czarnej skóry i buty w tym samym kolorze ze skóry na grubych podeszwach, sznurowane trochę dalej niż za kostkę stanowiły służbowy strój. Czapkę w kształcie kwadratu trzymał w ręku.
Dotknął mojej ręki, a ja uśmiechnęłam się czując znajomy dotyk.
-Nie powinniśmy się tak zachowywać.- Roześmiałam się przypominając sobie zasadę, że dziewczyna z chłopakiem nie mogą się dotykać jeśli nie są małżeństwem. To absurdalna i głupia zasada.
-Przepraszam- powiedział, ale nie cofnął ręki.- Bardzo za tobą tęskniłem.- Powiedział patrząc mi w oczy, a ja dostrzegłam w nich zmianę. Ostatnim razem, gdy w nie patrzyłam wydawały się inne, spokojniejsze, darzyły mnie miłością, śmiały się do mnie, a teraz były o ton ciemniejsze i poważniejsze. Poczułam ukucie w sercu.. Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że nic się nie zmieniło, i że wszystko będzie tak jak przed.. właśnie.. co mi się stało, że leżę w szpitalu?
-Dlaczego tu jestem?- Zapytałam, a Caderyn zesztywniał. Zabrał swoją dłoń z mojej dłoni.- Miałaś wypadek.. Tej nocy, gdy powiedziałem ci, że dostałem się do Milicji bardzo płakałaś i w końcu uciekłaś ode mnie. Pobiegłaś do lasu, gdzie wpadłaś w pułapkę na grasujące wilki, mówiłem ci tyle razy, że las jest niebezpieczny- Wtrącił przypominając jej swoje słowa.- Uderzyłaś się w głowę i straciłaś przytomność. Zapadłaś w śpiączkę na trzy miesiące.- Patrzył ciągle w moje oczy jakby siłował mnie przekonać do swoich słów. Jego głos był poważny i nawet powiedziałbym, że rozkazujący, a on nigdy tak do mnie nie mówił.

Uśmiechnęłam się niepewnie. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam uwierzyć w to, co mówi Caderyn. Serce podpowiadało mi, że kłamie, ale jaki miałby w tym cel? I w takim razie, co dokładnie działo się przez te trzy miesiące?


Witam. Mam nadzieję, że prolog się Wam podobał :) Czekam na komentarze i pytania jeśli jakieś macie :) 
Wiem, że wygląd bloga nie powala, ale jakoś nie mogę wymyślić żadnego projektu więc zostanie taki :) 
Pierwszy rozdział jest w trakcie pisania więc możliwe, że ukaże się w następnym tygodniu :) 
Zapraszam do obserwowania bloga, żeby być informowanym o nowych notkach. Jeśli ktoś chce być specjalnie informowany w komentarzach to proszę napisać to będę informowała tam o nowych rozdziałach :)