Blog przystosowany do przeglądarki Google Chrome

niedziela, 8 września 2013

2.Nie zdradzasz w ten sposób swojego chłopaka.


Błąkałam się po domu bez celu. W moich myślach ciągle siedziało wydarzenie z rana. Chłopak, który tak spontanicznie mnie przytulił nie dawał mi spokoju. Czułam się jakbym zdradziła Caderyna. Pozwoliłam żeby obcy chłopak, który na dodatek był przestępcą, dotknął mnie w taki sposób. W mojej Strefie tylko małżonkowie mogli się dotykać. To co ja robiłam z Caderynem było po prostu nielegalne.
Wyszłam z domu żeby się przewietrzyć. Mama już dawno temu się obudziła. Powiedziałam jej, to co kazał mi powiedzieć Nate. Ona na szczęście w to uwierzyła. Nie miałam innego pomysłu gdyby stwierdziła, że kłamię. Nie wiem, co bym jej wtedy powiedziała.
Rozejrzałam się podejrzliwie, gdy wychodziłam na małe podwórko z tyłu domu. Trawa była soczyście zielona a przez środek trawnika ogrodzonego białym plastikowym płotkiem biegła kamienna ścieżka. Prowadziła tylko do płotu. Tak było na każdym podwórku z naszego osiedla mieszkaniowego. Ulica 251 znana była z właśnie tych małych ogródków i zielonej trawy. W Strefie Dobrych były miejsca, gdzie nie rosła trawa ze względu na skażoną glebę, ale zazwyczaj wykopywano ją i wywożono do Strefy Złych. Nie mam pojęcia skąd brano nową ziemię. Caderyn mówił coś o fabrykach, ale nikt jeszcze nam tego nie potwierdził.
Widok z mojego podwórka był strasznie nudny. Gdy stało się plecami do domu widziało się rozciągający się pas zieleni za płotkiem. Gdy spojrzałam w prawo widziałam ogródek taki sam jak mój, gdy w lewo było to samo. Zero jakiegokolwiek zróżnicowania. Wciągnęłam powietrze i spojrzałam na bezchmurne błękitne niebo. Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Od jakiegoś czasu wcale nie widziałam nieba. Siedziałam w domu i się nudziłam. W mojej Strefie nie ma co robić, nawet jeśli miałoby się tłum przyjaciół. Czas wolny mogliśmy spędzać nad zbiornikiem wodnym, ale nie wolno było do niego wchodzić. Dlatego większość czasu spędzałam w BookArni. Było to miejsce, gdzie wypożyczaliśmy elektroniczne książki. Zazwyczaj czytałam książki techniczne, bo nie było tutaj za dużo książek dla młodzieży, a wiadomo, że Technika się przydaje w życiu.
Wróciłam do domu. Zabrałam mój telefon i kartę płatniczą. Postanowiłam przejść się na zakupy. Zauważyłam rano, że w lodówce jest prawie pusto. Nie lubiłam robić zakupów, ale zawsze siostra mnie po nie wysyłała. Teraz ją uprzedziłam, bo nawet słowa dzisiaj o tym nie powiedziała. Idąc ulicą przyglądałam się wszystkim małym dwupiętrowym domom. Wyglądały tak jak mój. Różniły się tylko kolorami zasłon, czy rolet. Mury były całe otynkowane na biało. Domy miały płaskie dachy i duże okna. Drzwi były z ciężkiego metalu.
Zawsze przeszkadzało mi to, że w mojej Stefie wszystko jest praktycznie jednolite, takie samo. Gdyby nie to, że mieszkam tu od zawsze, mogłabym mieć problemy z powrotem do domu z zakupów.
Idąc zauważyłam, że ktoś za mną idzie. Nie odwróciłam się, bo to przecież normalne, jesteśmy na ulicy, co prawda prawie pustej, ale to i tak miejsce publiczne. Zaczęło mnie to jeszcze bardziej zastanawiać, gdy osoba za mną skręcała w te same uliczki, co ja. Lekko przestraszona unikałam mało zaludnionych miejsc i wchodziłam tylko do małych sklepików.
Gdy wracałam do domu przez Sektor 18 zauważyłam, że już nikt mnie nie śledzi. Zrobiło mi się trochę lżej na sercu, ale nie na tyle, żeby przestać się odwracać co trzy kroki sprawdzając, czy osoba za mną nie wyciąga broni lub czegoś ostrego, by mnie zaatakować.
W domu jak zwykle mama sprzątała, a siostry już nie było. Po godzinie dwunastej zawsze wychodziła do pracy. Miradna pracowała w fabryce. Nie wiem dokładnie czym się zajmowała, bo nie mogła o tym opowiadać. Nie musiało to być wcale nic ważnego. Wszystko zależało od tego, co usłyszała w Transmisji.
Przebrałam znoszoną koszulkę i zabrałam się za przygotowywanie obiadu, a raczej jego zamawianie. Nie umiałam prawie wcale gotować dlatego, że tutaj to nie było potrzebne. Każdemu mieszkańcowi Strefy przydzielone są trzy gotowe posiłki dzienne zamawiane z wybranych lokalów. Obiad zamówiłam na godzinę piętnastą. Do tej godziny zamierzałam siedzieć przed komputerem w nadziei, że Caderyn się odezwie.
Pierwsze, co zrobiłam jak zwykle po włączeniu komputera i podłączeniu go do Internetu to zalogowanie się na pocztę elektroniczną. Nie było żadnych nowych wiadomości. Caderyn pewnie jest bardzo zajęty, bo nic nie napisał.
Dwie godziny po objedzie wyszłam na podwórko żeby się przewietrzyć. Byłam znudzona. Nie miałam co robić. Postanowiłam więc wybrać się do jednej z kawiarni. Założyłam strój wieczorowy jaki obowiązywał w takich miejscach czyli długie czarne spodnie lekko opięte i czarną prostą koszulę zapinaną na guziki. Włosy związałam wysoko na czubku głowy a usta posmarowałam balsamem ochronnym.
Moje czarne włosy lekko rozwiewał wiatr, kiedy szłam w stronę mojej ulubionej kawiarni Rose. Uśmiechnęłam się czując znajomy zapach czekolady i cynamonu zmieszany z wanilią i truskawkami oraz migdałami. Usiadłam przy jedynym wolnym stoliku pod oknem. Spojrzałam przez szybę. Latarnie na ulicach paliły się, w domach również paliło się światło.
Kiedy podszedł do mnie kelner uśmiech na mojej twarzy znikł, a ja zrobiłam obojętną minę. Spojrzałam w Menu i zamówiłam czekoladowe ciasto i kawę. Zamówienie przyniesiono po kilku minutach. Przestałam zwracać uwagę na otoczenie i zaczęłam jeść ciasto. Nie zauważyłam nawet, kiedy dosiadł się do mnie pewien chłopak. Gdy tylko podniosłam głowę od razu go poznałam. Z zaskoczenie prawie wylałam kawę.
-Co ty tu robisz?- Zapytałam szeptem starając się ukryć zaskoczenie i złość.
Brązowowłosy chłopak patrzył na mnie zielonymi oczami. Nie był już taki przestraszony jak dzisiejszego poranka.
-Zobaczyłem cię przez szybę i postanowiłem zagadać do ciebie- Stwierdził uśmiechając się szeroko.
Zdenerwowałam się. Jego mogli złapać tutaj, w tej restauracji. Naraża siebie i mnie. Nie podoba mi się to. Rano okłamałam dla niego Milicję  że nie ma go w moim domu, a teraz? Co jeśli zobaczą mnie w jego towarzystwie? Przecież podobno go nie znam.
Westchnęłam ciężko nie kryjąc uczuć.
-Mogą nas razem zobaczyć.. przecież wiesz jak to się skończy.- Powiedziałam głosem pełnym obaw. On tylko uśmiechnął się łagodnie.
-Nic się nie stanie, spokojnie.- Jego głos był opanowany jakby zupełnie niczym się nie przejmował.
-Jak ty możesz się tak zachowywać?! Nie chcę spędzić reszty życia w więzieniu- Zaczęłam dosyć nerwowo. Ściszyłam głos i kontynuowałam- Nie żałuję tego, że ci pomogłam, ale nie chcę ponosić za to konsekwencji, więc lepiej odjedź.- Patrzyłam na niego błagalnie. Miałam nadzieję, że dzięki temu chłopak mnie posłucha i da mi spokój wychodząc z restauracji, ale on siedział dalej na swoim miejscu i obserwował mnie uważnie.
-Mówiłem ci przecież, że nie masz się czym martwić, tak?- Upił łyk mojej kawy i odstawił ją na stolik.- Też lubię mocną kawę wieczorem.
-Och..- Jęknęłam zrezygnowana.
On nie da mi spokoju, a przynajmniej nie tego wieczoru. Tak bardzo chciałbym żeby sobie poszedł. Nie potrzebują kłopotów. Caderyn z pewnością nie pomógłby mi, gdyby dowiedział się, że to przez innego chłopaka mnie aresztowali. Byłby strasznie zazdrosny.
-Pomogłaś mi, a ja chcę ci się odwdzięczyć. To chyba uczciwy układ, tak?- Zapytał, ale nie czekał na odpowiedź.- Zjemy razem kolację i już więcej nie będę ci się narzucał, okej?- Nie patrząc na mnie nacisnął guzik przywołujący kelnera.
-A co jeśli się nie zgodzę?- Zapytałam gotowa do odejścia od stolika i wyjścia z restauracji.
Nate uśmiechną się łobuzersko i rzucił mi rozbawione spojrzenie.
-Violet, przestań. Przecież to nic takiego. Nie zdradzasz w ten sposób swojego chłopaka. A on jest idiotą skoro zostawia cie samą wieczorami.- Stwierdził spokojnym tonem.
Chciałam zaprotestować, że Caderyn nie jest głupi, tylko miał ważne sprawy do załatwienia, ale poczułam, że to nie ma sensu, a ja sama nie chce się tłumaczyć z tego, co jest między nami.
-Dobrze.- Zgodziłam się szeptem- Tylko jedna kolacja, a później znikasz.
Chłopak uśmiechnął się szeroko zupełnie jakby spodziewał się takiej odpowiedzi. Rozsiadł się wychodnie na jednoosobowej kanapie naprzeciwko mnie i zamówił dla nas posiłek.
Wychodząc z restauracji czułam, że dwie lampki wina, które wypiłam źle na mnie podziałały, bo ciągle się śmiałam. Nate obiją mnie ramieniem, gdy odprowadzał mnie do domu. Śmiałam się z jego żartów tak bardzo, że bolały mnie policzki. Chyba nigdy tak dobrze się nie bawiłam. Nie myślałam wtedy o tym, co inni o mnie pomyślą, o tym, że to wszystko dotrze do Caderyna. Żyłam chwilą wreszcie nie martwiąc się niczym.
-Skro ty jesteś taki rozluźniony na co dzień i nie przejmujesz się niczym to musisz zawsze pić wino.- Stwierdziłam uśmiechając się do niego.
-Niee, nie piję codziennie.- Zaprzeczył wyraźnie rozbawiony.- Piję tylko okazyjnie.
Grubo po pierwszej wróciłam do domu. Bolało mnie wszystko, ale i tak miałam dobry humor. Nate to bardzo miły chłopak. Szkoda tylko, że ma problemy z Milicją. Gdyby było inaczej moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić. Jednak biorąc pod uwagę jego obecną sytuację i moją było by to dosyć ryzykowne.
Obudziłam się z lekko ciężką głową. Nate mówił, że mogę się tak czuć i że to będzie całkiem normalne. Wstałam z łóżka i spojrzałam na godzinę. Piętnasta dwadzieścia. Świetnie.. Zeszłam na dół i zjadłam obiad, który zamówiła moja mama. Potem wzięłam długi prysznic i wróciłam do łóżka. Byłam strasznie zmęczona, a natłok myśli nie pozwalał mi zrobić nic produktywnego.
Już bałam się tego, co będzie, gdy Caderyn przyjedzie i dowie się, że siedziałam z innym chłopakiem w restauracji i do tego odprowadzał mnie do domu. Westchnęłam głośno i rzuciłam się na łóżko zalewając się łzami. Nie zrobiłam tylu głupot od bardzo dawna. Przez jeden wieczór mogłam zniszczyć sobie całe życie.
Spojrzałam na telefon w nadziei, że Caderyn napisze, że wraca za jeszcze kilka dni, a nie jutro. Dostałam kilkanaście wiadomości z pytaniem, czy wszystko w porządku, bo nie odpisuję mu. W jednej z pierwszych wiadomości napisał, że wraca jutro i chciałby się ze mną spotkać zaraz po przyjeździe, bo bardzo za mną tęsknił. Rozpłakałam się czytając, to co napisał. Nie zasługiwałam na niego. Zamiast czekać samotnie na niego to ja spotykałam się z jakimś obcym chłopakiem..
Następnego ranka aż ciężko było mi wstać z łóżka. Byłam przygnieciona wyrzutami sumienia. Nie mogłam sobie wydarować tego, że zgodziłam się zostać wtedy w restauracji. Wczoraj nie odpisałam Caderynowi na wiadomości. Zasnęłam zmęczona płaczem.
Podeszłam do toaletki w moim pokoju i ociężale usiadłam na pufie stojącej przed nią. Spojrzałam na swoje marne odbicie w lustrze. Miałam podpuchnięte oczy od płaczu. Moja twarz była blada, a usta całe czerwone. Owinęłam wokoło siebie mocniej szlafrok starając się powstrzymać łzy.
Nic się przecież takiego nie stało. Nie zdradzałam Caderyna. On nawet tak nie pomyśli. Wszystko będzie tak jak dawniej.
Wzięłam ciepłą kąpiel i zjadłam śniadanie, które sama sobie przygotowałam. W domu było strasznie cicho, co mnie zdziwiło. Zawsze mama chodziła od jednego pokoju do drugiego z elektryczną ściereczką, a teraz nigdzie jej nie widziałam.
Zapukałam do drzwi jej sypialni. Nie odpowiedziała, więc zapukałam jeszcze raz. Usłyszałam cichy płacz i dlatego zdecydowałam się otworzyć drzwi.
Matka leżała skulona na łóżku płacząc w poduszkę.
-Mamo co się dzieje?- Zapytałam klękając przy łóżku.
Spojrzała na mnie i rozpłakała się jeszcze bardziej. Dopiero teraz zauważyłam działający tablet na jej szafce nocnej. Sięgnęłam po niego i zaczęłam czytać list, który mama dostała.
-To musi być jakaś pomyłka.- Szepnęłam zasłaniając usta.


W liście prosili mnie o stawienie się w budynku Rady. Nie było jednak napisane w jakiej sprawie, więc uważałam że nie ma za bardzo, o co się martwić. Bałam się jednak, że chodzi o wczorajszy wieczór, który spędziłam z poszukiwanym Wolnomyślicielem. Niee, na pewno nie o to im chodzi. Nie po to chcą mnie widzieć. Musiałam jak najszybciej pogadać o tym z Caderynem. Jutro mam stawić się przed Radą. On musi wiedzieć przecież o co chodzi. 

***
Hej kochani :) Bardzo długo nie dodawałam tutaj rozdziału więc postanowiłam coś wreszcie napisać :) Mam nadzieję, że się podoba rozdział. Wiem, nie jest idealny i są błędy. 
Musze Was jeszcze przeprosić za to, że nie komentuję u was notek zaraz po ich pojawieniu się, ale nie mam czasu żeby codziennie wchodzić na komputer i sprawdzać co nowego. Jak wiecie szkoła się zaczęła i to właśnie dlatego mam teraz takie zaległości. Liczę na to, że zrozumiecie to :) 
Uprzedzam od razu, że rozdziały nie będą pojawiały się za często. 
Dziękuję wszystkim którzy pomogli mi podjąć wybór co do bloga :) Nie będzie on zawieszony a już tym bardziej zamknięty, czy usunięty :) 
Teraz zamierzam uczyć się na historię, a wieczorem wpadnę na Wasz blogi poczytać notki :) 
Pozdrawiam i życzę udanego (jeśli tak się da) roku szkolnego :)