Rozdział 1:
Leżałam na swoim łóżku
otoczona ciemnością. Praktycznie niczego nie widziałam. Okna były zasłonięte,
taki wymóg, którego nie rozumiałam, jak większości tych przepisów. Moja mama i
siostra nie zawracały sobie tym głowy, bo co wieczór posłusznie podpinały się
do Transmisji i nie były Wolnomyślicielami tak jak ja. One się bały, co może je
spotkać, gdy nie będą przestrzegały zasad, bały się zesłania do Strefy Złych, a
ja nie. Było mi obojętne, gdzie będę. Najwyższy i tak miał wszędzie władzę, co
prawda w Strefie Złych mniejszą niż tutaj, ale przecież wiadome jest, że ludzie
zrobią wszystko dla pieniędzy.
W Strefie Złych żyją ludzie wygnani nie tylko z
powodu niepodpinania się do Transmisji. Musieli oni zrobić coś złego i to
bardzo, typu zabić kogoś. Najwyższy nie był złym człowiekiem i bez powodu nie
zsyłał nikogo na męki w tamtym miejscu. Nigdy tam nie byłam, więc nie wiem jak
tam jest, ale podobno ciężko tam przeżyć, ludzie są niebezpieczni. Usłyszałam
od Caderyn’a, że nie przetrwałbym w takich warunkach, jak on to ujął, taka
delikatna, wytworna i piękna. Przyzwyczaiłam się do tego, że on tak o mnie
mówi, w końcu jest moim chłopakiem i chociaż zna każde moje przestępstwo, jakie
popełniłam, dalej chce być zemną. Czasem wydaje mi się to absurdalne, bo już
wiele razy usłyszałam, że jestem niebezpieczna, a on i tak chce się ze mną
spotykać. Zdarza się, że nawet on łamie zasady żeby mnie zobaczyć.
Kiedyś, podczas Godziny Spoczynku, czyli czasu
kiedy wszyscy już po podłączeniu do Transmisji powinni spać, my spotkaliśmy się
nad sztucznym zbiornikiem wodnym. Było naprawdę romantycznie, bo wtedy pierwszy
raz od dwóch tygodni widziałam się z nim. Przed naszym spotkaniem był na
rozmowach Rady ze swoim ojcem. Pamiętam, że czekałam na niego kilka minut.
Siedziałam wtedy na idealnie przystrzyżonym trawniku i rozglądałam się nerwowo.
Milicja nie mogła mnie zobaczyć. Miałam już za dużo na ten miesiąc w kartotece.
Gdyby nie to, że jestem dziewczyną Caderyn’a już dawno siedziałabym w
więzieniu. Mój chłopak był na rekrutacji do Milicji.
Bardzo ciekawiło mnie jak mu poszło i miałam nadzieje, że dobrze mimo tego, iż
to oznaczałoby brak możliwości częstszych spotkań. Życzyłam mu jak najlepiej,
bo go kochałam. Wtedy nad zbiornikiem podarował mi wisiorek z niebieskim
kamieniem w środku. Wiedział, że będę go nosić mimo tego, że zakładanie
biżuterii jest niedozwolone.
Czułam, że on też mnie kocha, ale czy gdyby
nasi ojcowie nie ugadali się kilka lat temu, gdy jeszcze nawet nie znałam
Caderyn’a, że będziemy małżeństwem, to nie wiem, czy zwróciłby na mnie uwagę.
Wielu chłopców mnie unikało żeby nie ściągnąć na siebie uwagi Milicji. Często
robiłam coś nielegalnego.
Nie potrafię ocenić, czy jestem ładna, czy
brzydka albo przeciętna. Jestem średniego wzrostu. Mam ni to kręcone ni to
proste czarne włosy. Denerwują mnie, bo nigdy nie mogę ich porządnie uczesać. Z
przodu są proste, a z tyłu lekko falują. Nie mam żadnych znaków szczególnych.
Caderyn mówi, że mam najpiękniejsze oczy na świecie. Fakt, są ładne, ale bez
przesady. Uwagę przyciągają raczej dlatego, że mało kto ma niebieskie oczy.
Tutaj w Strefie Dobrych wszyscy mają oczy zielone i jakby pozbawione blasku i
życia. Moje też były takie wcześniej, kiedy podpinałam się do Transmisji. Teraz
zauważyłam w nich różnice. Mały jaśniejszy kolor. Ubieram się tak jak wszyscy w
mojej Strefie czyli w sztywne niebieskie koszule z długimi rękawami, długie
spodnie w tym samym kolorze i białe buty.
Nigdy nie spotkałam nikogo z innej Strefy, więc
nie wiem, czy tam też ubierają się tak jak ja. Zawsze o tym marzyłam. Chciałam
dowiedzieć się o zwyczajach innych ludzi. W książkach niewiele pisało o
Strefach innych niż moja. Pytałam wielu ludzi, ale oni po Transmisjach nie
potrafią robić nic więcej oprócz tego co im nakazano. Odpowiadają sztywno i konkretnie
na pytanie. Można z nimi rozmawiać na temat pogody, rodziny, znajomych, ale
nigdy nie powiedzą, co u nich słychać,
bo to co robią zsyła im Rada.
Jak dla mnie Transmisje są straszne. Jest to
jakby zmniejszenie pracy mózgu, a nawet jego częściowe uśpienie. Ludzie
wykonują wtedy rozkazy, które usłyszeli poprzedniego wieczoru od Rady, która
przemawiała za pomocą Transmisji. Takie osoby nie mają wolnej woli, robią to co
muszą dopóki nie wykonają swojego zadania. Nie mogą powiedzieć tego co chcą, bo
fale Transmisji wyłączają pewne ośrodki mózgowe odpowiedzialne za poszczególne
rzeczy.
Ja musiałam udawać praktycznie przed każdym
tylko nie przed Caderyn’em. Mimo tego, że chciał on iść do Milicji, to
wiedziałam, że nigdy by mnie nie wydał. Kiedy zatrzymywał mnie ktoś z Milicji
tępo wbijałam wzrok przed siebie i odpowiadałam krótkimi zdaniami lub czasem
nawet jednym wyrazem. Nie robiłam żadnych min, nie uśmiechałam się i nie denerwowałam. Odliczałam w myślach do
dziesięciu i mrugałam powieką i tak znowu. Wszystko musiało wydawać się
mechaniczne.
Chciałabym dzisiaj jeszcze spotkać się z moim
chłopakiem, ale wiedziałam, że jest to niemożliwe. Dostał wczoraj wiadomość od Zwierzchnika Milicji, że
ma stawić się dziś rano w jego biurze. Zapewnie Caderyn dowiedział się już, czy
dostał się do służby. Szkoda, że dzwonienie po godzinie dziesiątej jest
zabronione. Chciałabym wiedzieć na czym stoję. Oczywiście jeśli on się dostanie
będę się cieszyć razem z nim, jeśli nie będę się z nim smucić. Nie wiem, co
byłoby lepsze dla naszego związku.. nie wiem, czy ogólne jakakolwiek zmiana
będzie dobra.
Obudziłam się około godziny ósmej rano.
Rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie panował idealny porządek. Mi było obojętne,
czy będzie czysto, czy nie, ale nie mojej mamie. Ona mimo tego, że już
kompletnie zapomniała o tym, że ma jeszcze drugą córkę zawsze dbała o porządek.
Każdego dnia sprzątała po kilka godzin. Ścierała kurze, odkurzała dywany,
podlewała kwiaty. Mimo tego, że wszędzie panował porządek i nie było czego
sprzątać ona i tak wiecznie krzątała się z jakimiś ściereczkami i odkurzaczem.
Dawniej mnie to denerwowało, bo nie rozumiałam dlaczego ona to robi, ale teraz
już wiem. To jej sposób, by zapomnieć. Zapomnieć i przestać choć na chwilę
odczuwać ból po utracie męża. Może nawet dlatego mama była tak bardzo za
Transmisją i mimo tego, że kiedyś błagałam, by na chociaż jedną noc się nie
podpinała, ona i tak to zrobiła.
Uśmiechnęłam się widząc swoje odbicie w
lustrze. Właśnie podnosiłam się z łóżka, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
Podeszłam i je otworzyłam. W korytarzu stała moja siostra Miranda. Jej krótkie
czarne włosy ścięte na chłopaka były zmierzwione od wody. Zapewne przed chwilą
wyszła spod prysznicu.
-Coś się stało?- Zapytałam spoglądając w jej
nieobecne oczy.
Tak jak mama podłączała się do Transmisji mimo
tego, że jest starsza i powinna być mądrzejsza. To ona powinna mnie buntować
przeciwko całej tej Technice, która nas otacza. To ona powinna mi dawać zwykłe
kartki i długopisy do pisania, a nie ja jej. Ona zawsze ma przy sobie biały
dotykowy wyświetlacz, na którym wszystko zapisuje.
-Caderyn Barque dzwonił i prosił, by ci
przekazać, że musiał wyjechać w związku z rekrutacją do Milicji i wróci za dwa
dni. Ma jeszcze się odezwać.- Powiedziała wpatrzona w moje lekko zaspane
jeszcze oczy.- Podłączałaś się do Transmisji wczoraj? Dziwnie wyglądasz.-
Stwierdziła i lekko przymrużyła oczy.
-Tak, oczywiście, że się podłączyłam.-
Skłamałam wbijając wzrok w białą ścianę za moją siostrą.- Przed chwilą wstałam
i jeszcze się dobrze nie wybudziłam- Wytłumaczyłam lekko zdenerwowana.
Musze przyznać, że Miranda zaskoczyła mnie tym
pytaniem. Nigdy o mnie nie pytała, nie zastanawiała się, co u mnie, czy dobrze
się czuję, nie obchodziło jej moje życie.
-Dziękuję za informacje- Szepnęłam i zamknęłam
drzwi. Poczułam, że nie mam ochoty się jej już dłużej tłumaczyć, bo to i tak
nic nie da. Jeśli uwierzyła to dobrze, jeśli nie to trudno. Ważne było tylko
to, że Caderyn wyjechał. Dobrze, że chociaż zadzwonił żeby powiedzieć, że go
nie będzie jeszcze przez te dwa dni. Tylko dlaczego nie zadzwonił do mnie na
komórkę?
Przestałam się tym interesować, kiedy
usłyszałam krzyk mojej mamy z dołu. Zbiegłam po schodach najszybciej jak się
dało. Zauważyłam ,że mama stoi przy ścianie w kuchni i patrzy przerażona w
stronę przeciwległej ściany. Weszłam do pomieszczenia i to, co zauważyłam
bardzo mnie zdziwiło.
Przy szafce kuchennej kucał młody chłopka,
który wydawał się troszkę starszy ode mnie. Miał lekko przestraszoną minę, ale
na mój widok uśmiechnął się. Gdy patrzyłam na niego moje serce waliło coraz
mocniej. Wolnomyśliciel.
-Kim jesteś?- Zapytałam nie ruszając się z
miejsca. Nie mam pojęcia jaką minę miałam, ale intruz roześmiał się.
-Jestem Nate. Potrzebuję twojej pomocy.-
Powiedział szybko.- Ukrywam się przed Milicją. Wiedzą kim jestem- Powiedział i
znacząco spojrzał na mnie.- Proszę nie możesz mnie wydać.- Jego oczy zabłysły
kiedy usłyszeliśmy walenie do drzwi.
Poczułam, że na chwilę moje serce przestało
bić. Wciągnęłam powietrze i jakbym zapomniała go wypościć.
-Proszę.- Powiedział i błagalnie na mnie
spojrzał.
-Dobrze.- Odpowiedziałam nie zastanawiając się
dłużej.- Tylko co z mamą? Ona o wszystkim i może powiedzieć.
-Zajmę się tym.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Zabrzmiało to
jakby miał ją zabić.
-Spokojnie. Nie skrzywdzę jej. Pogadaj z
Milicją, a później wymarzę to całe zdarzenie z pamięci twojej mamy.-Ciągle
patrzył mi w oczy z nadzieją.
Kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju. Co ja mam
powiedzieć Milicjantom? Jeśli tylko zobaczą, że coś przed nimi ukrywam mogę
trafić do więzienia. Jeśli poznają po mnie, że kłamię, gdy zapytają o tego
chłopaka, to będzie bardzo źle i na pewno, to że jestem dziewczyną Caderyna, by
już nie pomogło.
Pełna obaw ruszyłam w kierunku drzwi.
Przymknęłam na chwilę oczy zanim nacisnęłam przycisk, by drzwi się otworzyły.
Patrzyłam przed siebie nieobecnym wzrokiem nie
skupiając żadnej uwagi na dwóch Milicjantach stojących przed mną. Byłam
strasznie zdenerwowana, ale starałam się panować nad sobą. Przecież już wiele
razy oszukiwałam Milicję i dobrze mi szło, a teraz, kiedy sprawa jest naprawdę poważna,
czuję się jak głupie dziecko starające się oszukać matkę, że nie zjadło deseru
przed obiadem.
-Panienka Violet Woodland.- Stwierdził bardziej
niż zapytał wysoki Milicjant.- Dziewczyna Caderyna Barque, mam rację?
Tak, jak zwykle jestem kojarzona wśród ludzi
wyższej rangi przez to z kim chodzę. Wkurza mnie to, bo nikt nie patrzy nawet
na to, jak dobrze buntuję się przeciwko temu beznadziejnemu światu. Nikt nie
zwraca uwagi na to ile wykroczeń popełniam tylko na to kto jest moim
chłopakiem.. świetnie.
-Tak- Przytaknęłam bez cienia emocji jakie we
mnie buzowały.
-Szukamy niejakiego Nate’a. Jego nazwisko jest
nam nie znane. Jest oskarżony o bardzo poważne przestępstwo.- Powiedział drugi
Milicjant, który do tej pory nie dał praktycznie żadnej oznaki swojej
obecności.
Świetnie, pomagam groźnemu przestępcy i jeszcze
powierzyłam mu do rąk swoją matkę.. Jeśli on coś jej zrobi? Może będzie lepiej
jeśli powiem im, że wtargnął do mojego domu i groził mi, że jeśli nie
przekonam Milicji, że jego tu nie ma to zabije moją matkę, którą właśnie
przetrzymuje w jednym z pokoi w naszym domu.
Tak, to wydawał się dobry plan. Jednak nie
mogłam go zrealizować. Nate patrzył na mnie tak błagalnie, nie mogę go wydać.
Trafi do więzienia i tam pewnie spędzi resztę życia.
-Nie ma go tu. Jestem tylko z matką i siostrą.-
Odparłam spokojnie starając się, by mój głos zabrzmiał przekonująco.
-Możemy wejść do środka i sprawdzić? Dziewczyna
taka jak ty nie będzie potrafiła obronić się przed tak chłopakiem jakim jest
Nate.- Powiedział z naciskiem mężczyzna, który jako pierwszy się odezwał, gdy otworzyłam
drzwi.
-Nie ma takiej potrzeby.- Powiedziałam nerwowo,
zbyt nerwowo.
Milicjant ściągnął brwi jakby w zamyśleniu i
spojrzał na mnie badawczo. Moje serce tłukło się coraz bardziej w piersi z
przerażenia.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku-
Dodałam łagodnym głosem.- Dziękuję z troskę, ale mama nie lubi, gdy obcy
wchodzą do domu. – Nie wiedziałam, czy uwierzyli w to aż do momentu, gdy
pierwszy Milicjant ponownie się odezwał.
-Skoro tak panienka mówi. Na pewno Caderyn jest
dumny z takiej dziewczyny, a nie wydaje mi się, czy spodobałoby mu się, gdyby
panienka kłamała.- Przez jego twarz przeszedł jakby skurcz, bo wydawało mi się,
że się uśmiechnął.
Zaczekałam chwilę aż wycofujący się mężczyźni
byli w połowie chodniczka do furtki i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie
plecami i wypuściłam ciężko powietrze z płuc. To było tak bardzo stresujące.
Nawet nie chcę myśleć o konsekwencjach, jakie musiałbym ponieść, gdyby
Milicjanci mi nie uwierzyli.
-Nate!- Zawołałam lekko drżącym głosem. Ciągle
byłam przestraszona.- Nate! Już sobie poszli.
Po chwili chłopak ostrożnie wyłonił się z
sypialni mojej matki. Miał nieufną minę. Chciałam zapytać, o co mu chodzi, bo
przecież zrobiłam wszystko to, co chciał. Spojrzałam na niego łagodnie, a ten w
końcu uśmiechnął się promiennie i zgniótł mnie w swoich ramionach i to
praktycznie dosłownie. Nie mogłam złapać wdechu, ale i tak się śmiałam.
Poczułam tak wielką ulgę, kiedy mężczyźni odeszli nie zadając więcej pytań.
-Świetnie się spisałaś, Violet- Szepnął mi do
ucha i wypuścił mnie z objęć. Uśmiechał się szeroko do mnie.- Masz piękne imię.
Dlaczego wcześniej się nie przedstawiłaś?
-Wiesz.. tak jakoś czasu nie było- Zaśmiałam
się.
-Dziękuję za pomoc. Bardzo cieszę się, że cię
spotkałem.- Dotknął mojego ramienia w przyjaznym geście i skierował się do
tylnich drzwi w kuchni.
-A co z moją mamą?- Zapytałam, a chłopak zatrzymał
się na chwilę. Odwrócił się i parzył mi w oczy.
-Na razie śpi. Kiedy się obudzi powiedz jej, że się poślizgnęła, gdy myła podłogę.-
Powiedział już całkiem poważnie.- Nic jej nie będzie- Dodał szybko widząc moją
zaskoczoną minę.- Muszę lecieć. Jeszcze raz dziękuję za wszystko. Jesteś
wspaniała Violet.- Rzucił mi krótki uśmiech przepełniony bólem, którego nie zrozumiałam
i wyszedł z mojego domu zostawiając mnie samą w korytarzu.
Witajcie moi drodzy i wspaniali czytelnicy :) Bardzo dziękuję Wam za tak wspaniałe i miłe komentarze pod prologiem. Mam nadzieję, że historia, którą piszę spodoba Wam się :)
Przepraszam również za błędy, bo na pewno jakieś są.
Jak Wam mijają wakacje? Mi bardzo fajnie :) Jestem u cioci i wujka w Anglii i dlatego nie mam za bardzo czasu na pisanie, ale staram się :)
Liczę na to, że rozdział Wam się spodoba :) Są to początki więc akcja nie będzie jakoś strasznie wciągająca. Jeśli są tu osoby, które czytały mojej poprzednie opowiadania to mogą potwierdzić, że lubię kiedy akcja po drugim czy trzecim rozdziale napiera odpowiedniego tępa, czyli jakby przechodzę do sedna sprawy :)
Jeśli macie jakieś uwagi czy propozycje to piszcie :)